Po szale zdobywania koron gór: czy to Korony Gór Polski, Korony Sudetów czy najwyższych szczytów określonych pasm górskich, przyszła kolej na większe wyzwania. Najwyraźniej ludzie potrzebują adrenaliny, podniety albo po prostu sposobu na nudę. Zapewne też nie mały wpływ na to mają media społecznościowe – zarówno co do pobudzania potrzeb jak i możliwości pochwalenia się osiągnięciami. W ten sposób osoby, które – gdyby nie sieć – w ogóle nie wiedziałyby co to ferraty, zaczynają się wspinać.
Jaka jest zatem różnica pomiędzy wspinaczką a ferratami? Otóż wspinaczka wymaga użycia liny i pomocy osoby asekurującej, bez względu na to czy wspinacie się na sztucznej ściance, czy w plenerze.
Na ferratach ta pomoc nie jest potrzebna, gdyż lina (stalowa) oraz klamry do postawienia nogi czy też złapania się ręką i podciągnięcia, są tam założone na stałe. Właśnie samo określenie „via ferrata” pochodzi z języka włoskiego i oznacza „żelazną drogę”.
Zatem, mimo iż sprzęt jest podobny – zarówno w jednym przypadku, jak i drugim, należy mieć kask chroniący przed spadającymi kamykami, ale i ewentualnymi uderzeniami. Należy mieć także lążę, linki asekuracyjne, rękawiczki, chroniące ręce przed urazami w wyniku trzymania stalowej liny.
Jest jeszcze jedno podobieństwo – nie można mieć lęku wysokości. Zarówno w jednym jak i drugim przypadku, ekspozycje są duże. W końcu wchodzi się po skałach, które czasem są pionowe, a czasem wręcz pochylone do przodu. Dlatego istotna jest też dobra kondycja – silne ręce, także wtedy, gdy trzeba utrzymać ciało bez pomocy nóg, silne mięśnie nóg oraz brzucha.
A jak tam moi Czytelnicy? Lubicie, planujecie spróbować czy to atrakcja nie dla Was? A jeśli jeździcie to gdzie. Ferrat niestety w Polsce nie ma. Są m. in. u naszych sąsiadów – Słowaków, Czechów i Niemców.