Ubezpieczenia
Za chwilę maj, co poza długimi weekendami, oznacza dla mnie zwiększone wydatki (i to bardzo zwiększone), bo na ten miesiąc przypada mi termin przedłużenia wszystkich ubezpieczeń, znaczy samochodu i domu – tzw. mury i od kradzieży, zalania i innych zdarzeń losowych, czy jak to się tam nazywa. Zawsze też mam dylemat jaką sumę ubezpieczenia zadeklarować, żeby nie była za niska, ale też żeby składka nie zrujnowała doszczętnie mojego budżetu. Ostatnio naciąłem się na ubezpieczenie samochodu, bo przedłużyłem polisę AC i mówiłem wyraźnie, że chcę tak jak zawsze, czyli bez żadnego udziału własnego, z nowymi częściami w serwisie w razie czego, bo różnie to bywa. Pech chciał, ostatnio ktoś mi zajechał czymś ostrym pół boku samochodu. Zgłosiłem szkodę i okazało się, że do polisy wpisali mi ograniczenie swojej odpowiedzialności do kwoty 500 zł., znaczy, że jak szkodę wycenią na mniej niż 500 zł, to nie wypłacają odszkodowania, a jak na więcej, to wypłacają ponad tę kwotę. Nosz kur… Postanowiłem naprawić rysę w serwisie, a jak się nie da zrobić tego idealnie to niech wymieniają drzwi i błotnik. Żadne tam szpachle mnie nie interesują. Zobaczymy, czy koszt naprawy wyniesie poniżej 500 zł. Od tego roku w każdym bądź razie zmieniam ubezpieczyciela. Przy okazji jednak tych wszystkich ubezpieczeń zastanawiam się nad wykupieniem OC rowerzysty dla rodziny. Ostatecznie sporo jeździmy, a różnie to w życiu bywa. Czasem dziecko się gdzieś przepycha między samochodami, bo tak staną, że normalnie przejechać ani przeprowadzić roweru się nie da, czasem zasuwa za szybko, albo mijamy innych, którzy za szybko zasuwają i potrafią nagle „wylecieć” zza zakrętu. A z ustaleniem pierwszeństwa i winy też różnie bywa. W razie czego (odpukać) lepiej jak leci odszkodowanie z OC sprawcy wypadku niż z własnej kieszeni. Tym bardziej, że często są to niemałe kwoty. Jak to mówią: strzeżonego Pan Bóg strzeże. Jeśli się nic nie stanie (oby) to przynajmniej człowiek jeździ ze spokojniejszą głową, a kasa tak idzie, że i tak by się ją wydało. Swoją drogą chętnie bym wykupił ubezpieczenie od kradzieży rowerów, ale niestety takiego nie sprzedają, tylko od rabunku 🙂 Już to widzę jak ktoś mnie zatrzymuje, zrzuca z roweru i go kradnie 🙂 Równie dobrze mogliby oferować ubezpieczenie od inwazji kosmitów albo od ataku Birmańczyków.
A skutek uboczny tych wszystkich wydatków to majówka w domu… Zresztą nie ma co rozpaczać, bo w czerwcu wyjeżdżamy na wakacje 🙂