Z geologicznego punktu widzenia, najbardziej charakterystycznym elementem ziemi sandomierskiej są lessy. Less to niby skała, ale taka miękka, okruchowa, pyłowa, przypominająca piasek, także barwą. Zresztą składa się z kwarcu, iłów i węglanu wapnia. Jest pamiątką po epoce lodowcowej (konkretnie okresach glacjalnych), kiedy to wiatry naniosły ją na przedpole lądolodu. Ponieważ jest to miękka skała, wody opadowe i roztopowe wyżłobiły w niej wąwozy. W Sandomierzu znajdziemy dwa bardzo charakterystyczne wąwozy lessowe: Wąwóz Królowej Jadwigi i Wąwóz Piszczele.
W innych miejscowościach Sandomierszczyzny spotkamy kolejne, jak choćby w Nowych Kichorach czy Podszynie. Ze względu na ograniczony czas wycieczki musieliśmy wybrać jeden – wybraliśmy królewski wąwóz. Ma on ok. pół kilometra długości, a jego ściany dochodzą do 10 metrów wysokości. Idąc wąwozem możemy podziwiać nie tylko strome piaszczyste ściany, ale także drzewa liściaste wznoszące się nad naszymi głowami i ich korzenie opadające ku nam po ścianach. Wąwóz robi niesamowite wrażenie o każdej porze roku. Oczywiście należy pamiętać, zwłaszcza idąc z dziećmi, żeby nie próbowały wspinać się po sypkich ścianach, czy chodzić po ich krawędzi. Jest to zarówno niebezpieczne, jak i zabronione.
A skąd nazwa wąwozu? Podobno królowa Jadwiga często odwiedzała Sandomierz, a będąc w mieście przechadzała się wąwozem przy okazji bytności w pobliskim kościele św. Jakuba.
Tuż obok wejścia do wąwozu znajduje się piękny kościół Nawrócenia Św. Pawła Apostoła, wybudowany w stylu gotyckim w 1434 r., niestety w XVIII wieku zbarokizowany.
Miłośnicy historii i architektury, warto żeby przynajmniej „rzucili okiem” na obie świątynie 😉
Hoho, ależ się rozpisałem 😉
No to na koniec, żeby nie było, że wszystko wyguglowałem i nigdzie nie byłem, dorzucam kilka fotek. Oczywiście są to zdjęcia autorskie, zresztą tak jak wszystkie publikowane na blogu 🙂 Szkoda, że w takim krajobrazie nigdy i żadnym aparatem nie da się oddać rzeczywistych rozmiarów wąwozu… To trzeba zobaczyć.