Ponieważ stan wyjątkowy to u nas rzecz naprawdę wyjątkowa, warto nadmienić, że właśnie dziś rząd złożył do prezydenta wniosek o jego wprowadzenie na terenie gmin przylegających do granicy z Białorusią.
O dziwo nie widział takiej konieczności w czasie pandemii, ani rozlicznych powodzi, które nawiedzały od czasu do czasu nasz kraj. Dostrzegł ją teraz, kiedy na granicy koczuje 32 uchodźców i dzieje się to na oczach Polski i świata.
Władzy nie podoba się to, że inni patrzą i krytykują, więc „dla bezpieczeństwa” w związku z planowanymi 6-dniowymi manewrami białorusko-rosyjskimi na Białorusi, chce wprowadzić przy granicy stan wyjątkowy, który ma potwać 30 dni (na razie). Być może to pierwsze manewry od 30 lat i wcześniej nie było takiej konieczności. Swoją drogą ciekawe czy Białorusi też wprowadzają stan wyjątkowy, kiedy u nas ćwiczy NATO.
Wspomnieć jeszcze należy, że wzdłuż granicy z Białorusią jest aktualnie budowany „płot”. Płot z nazwy, bo w rzeczywistości to zasieki z drutu kolczastego (concertiny), który nawet na terenie objętym działaniami wojennymi montuje się na górze. Nawet dowódcy wojskowi są mu przeciwni, ponieważ jest to teren silnie zalesiony i za chwilę cały drut będzie usłany ciałami zwierząt, które – jeśli w niego wpadną – to już się nie wydostaną. Podobnie z ludźmi. Ku chwale polityków. Coś czuję, że ten stan wyjątkowy będą przedłużać, żeby nie pokazać w telewizji widoku tych drutów oblepionych zwłokami…