Tędy i tamtędy przebrnąłem przez rodzinne wizyty i obżarstwo świąteczne. Dałem też radę na imprezie sylwestrowo-noworocznej. Chociaż zwykle nie lubię tego typu wydarzeń, tej bieganiny i zabawy na siłę, to w tym roku (a właściwie jeszcze w zeszłym) było całkiem nieźle.
Teraz teoretycznie mogę spędzać czas zimowy tak jak lubię – na nartach zjazdowych i biegówkach; teoretycznie – gdyż brakuje śniegu, a nawet na naśnieżanych stokach w niższych partiach gór jest odwilż, więc warunki do kitu. Na razie się nie załamuję, bo jeszcze trochę tej zimy zostało, ale to jednak dość niepokojące i pokazujące szybkość ocieplenia klimatu, jeśli w połowie stycznia poza Tatrami i Bieszczadami – w które mi daleko – trzeba się dobrze rozglądać za przynajmniej dobrymi warunkami narciarskimi. Oby nie skończyło się jak już kilkukrotnie, czyli zimą do maja.
Miałem napisać trochę o tym co się ostatnio wyprawia w polityce – i tej naszej zaściankowej i światowej, ale nie chce mi się psuć humoru. Zauważyłem po sobie, że lepiej się czuję, kiedy wyjadę gdzieś poza zasięg programów informacyjnych i nie wiem co się dzieje. Może to postawa niezbyt obywatelska, ale czy „psucie sobie krwi” wieściami politycznymi naprawdę zrobiłoby ze mnie obywatela? Co mam do powiedzenia, powiem podczas wyborów. Z wiekiem coraz bardziej doceniam spokój i „złoty środek”. Wystarczy mi rozwiązywanie osobistych problemów.
Łażąc tędy i owędy docieram codziennie do pracy… Dobra, przesadziłem, chcąc nawiązać do tytułu bloga. Zwykle o tej porze roku i przy takiej pogodzie (kiedy rower pozostaje w domu) docieram jedną drogą, którą przebywam „uzbrojony” w dobrej jakości muzykę pozwalającą odprężyć się w korkach.
Tym razem lepiej nawiążę do tytułu – a mianowicie chodząc tędy i tamtędy, trafiłem na spotkanie z kumplami w jednej z bardzo przyzwoitych knajpek w pobliżu pracy i dowiedziałem się, że mamy w gronie dwóch miłośników weekendowych wypadów. Miłośnicy ci zdobywają Koronę Gór Polski i wyszukują górki, na których znajdują się wieże widokowe. Podobno coraz więcej ich mamy, tak jak i Czesi. Postanowiłem więc przyłączyć się do ich grupy. Dam znać czy i co z tego wyjdzie… Ale jestem dobrej myśli 🙂