We wrześniu

Dopiero zaczął się rok szkolny, a już wczoraj było w szkole dziecka zebranie z rodzicami. Poszła żona, posłuchała i – nie wiedzieć czemu – zapłaciła za ubezpieczenie. Nie wiedzieć czemu, bo rozmawialiśmy z dwa miesiące temu, że wykupimy młodemu Europejską Kartę Młodzieżową. W tej samej cenie miałby dużo szersze ubezpieczenie, bo również narciarskie, także poza granicami kraju. Drugą opcją było dokupić dla niego u mnie ubezpieczenie, byłoby również lepsze i w dodatku tańsze. Słowo daję, strasznie w tych szkołach naciągają. W dodatku mało kto wie za co płaci. W zeszłym roku prosiłem się przez prawie dwa miesiące zanim raczono mi przesłać warunki ubezpieczenia. Oczywiście mam nadzieję, że nigdy z tego ubezpieczenia nie trzeba będzie korzystać, ale lepiej mieć.

Przed weekendem dziecko dostało w szkole książki (prawie wszystkie) z przykazem, że mają nie przynosić ich do szkoły, jeśli nie będą obłożone. Dziwne to trochę, bo jak trzeba było kupować je za własne pieniądze, to nauczyciele nie zwracali uwagi na ich stan, nie uczyli dzieci, że trzeba o nie dbać, a wręcz przeciwnie, często kazali na nich robić notatki, uzupełniać, itd. Ale to na marginesie. Weekend upłynął nam na szukaniu odpowiednich okładek. Nie jest to prosta sprawa, bo było wielu chętnych. Ostatecznie udało się kupić jakieś nie najlepiej dobrane w księgarni i przyciąć je, żeby dopasować.

Wakacje minęły nam w tym roku wyjątkowo „podróżniczo”. Byliśmy na dwóch tygodniowych wyjazdach i kilku krótszych wycieczkach. Młody był na obozie i survivalu. Co prawda fatalnie wypadła mu wtedy pogoda, bo było wietrznie, deszczowo i dość zimno, w dodatku okazało się, że dostał do spania łóżko piętrowe, a że strasznie się w nocy wierci, więc unikamy takich sytuacji. Na szczęście wszystko było ok i na szczęście przyznał się dopiero po powrocie, bo żona przez cały wyjazd by się martwiła, albo dzwoniła do wychowawców, żeby zmienili mu spanie (czego młody chciał pewnie uniknąć, bo siara przed kolegami).

Dziwna pogoda w tym wrześniu. Liście lecą z drzew, a mimo to codziennie temperatura przekracza 30 stopni. Już nie pamiętam tak upalnego września, bo co prawda zdarzały się pojedyncze cieplejsze dni, ale nie taki ciąg.