We wrześniu 1

Zrobił nam się wrzesień i wygląda na to, że w tym roku będzie to wyjątkowo interesujący miesiąc – zarówno w pozytywnym jak i w negatywnym znaczeniu, zależy od wydarzenia i jego oceny. Standardowo dzieciaki wróciły do szkół, co zapewne jest odbierane pozytywnie przez rodziców i negatywnie przez większość braci uczniowskiej 🙂 Za nami referendum – co by nie mówić o wynikach, z frekwencji jedni są zadowoleni, inni nie, chociaż moim skromnym zdaniem bez względu na pytania i odpowiedzi cieszyć się nie ma z czego, kiedy obywatele dostarczają władzy argumentów do nie pytania o zdanie. Przed nami gorący okres kampanii parlamentarnej – ciekawe co jeszcze dostaniemy i co nam obiecają… Obecnie, czyli właśnie w tym momencie trwa pasjonujący mecz siatkarski Polska – Rosja, w którym niestety po pierwszym secie przegrywamy, ale że jesteśmy mistrzami nerwów: złych początków i dobrych zakończeń (najwidoczniej nasi sportowcy biorą sobie do serca powiedzenie, które rozsławiło także premiera Millera:) ) więc nie będę martwił się na zapas; myślę, że będzie dobrze. W Europie dalszy ciąg zamieszania z emigrantami, nadal nikt z nikim nie potrafi się dogadać i nadal nie słychać głosów solidarności ze strony USA, Kanady i Australii… A „złoty pociąg” nadal pozostaje nieodkrytą tajemnicą, choć być może już wkrótce dowiemy się czy było się czym ekscytować.

A co bezpośrednio u mnie? Hmmm… Mam w domu jakiś wyjątkowy najazd… much. Nie wiem skąd one się biorą, ale trudno się ich pozbyć. I już sam nie wiem, czy lepsze te muchy czy pająki, które z kolei nawiedzają sąsiada… Wczoraj jak głupi jeździłem po marketach w poszukiwaniu okładek na książki. W tym roku zrobili wielką akcję rozdawania darmowych podręczników i zażyczyli sobie, żeby je obłożyć, co i tak robimy, tyle że zazwyczaj w lipcu. Teraz nagle mnóstwo dzieciaków dostało podręczniki na początku września i wszędzie skończyły się okładki… Trudno, dziecko nie będzie nosiło książek dopóki się nie pojawią. Nie będę ryzykował płacenia za nie, bo regulamin taki napisali, że najlepiej żeby rodzice nosili te książki za dzieciaki, żeby broń boże nic się z nimi nie stało. Poza tym ochłodziło się wyraźnie i zastanawiam się czy już nie zacząć lać płynu zimowego do spryskiwaczy, żeby zdążył się wymieszać przed przymrozkami, które mogą się przydarzyć choćby w październiku. Wczoraj wieczorem zawiozłem kumpla na ostry dyżur, bo na oko patrzyć nie mógł, a z niezrozumiałych dla mnie względów nie poszedł od razu. Znaczy ponoć dzwonił do lekarza, ale kolejka jest… A okazało się, że mu się opiłek wbił. Całe szczęście, że mu poważniej oka nie uszkodził. Kiedyś w zakładach gdzie ludzie mieli do czynienia z opiłkami był lekarz, a teraz nie dość że nie ma, to jeszcze nie można się „od ręki” dostać. Pozostaje tylko wieczorem ostry dyżur. A niestety obróbka skrawaniem może okazać się niebezpieczna, nawet jak się uważa, choć przypuszczam, że jego „zaatakowała” rutyna.

W sobotę będę wsadzał tuje. Rodzina kupiła, bo teraz są podobno tanie. Nie jestem przekonany czy to dobry czas na takie zakupy, ale skoro już są, to trzeba wsadzić.